Mocne TOPnięcia #2: Pięć najlepszych gier kooperacyjnych

Opinie dotyczące gier kooperacyjnych, czyli takich, w których gracze współpracują zamiast rywalizować ze sobą, często skrajnie się różnią. Jedni je kochają, inni nienawidzą – brakuje im satysfakcji  z wygranej, nudzi zbyt niski poziom trudności, męczy fakt, że w sumie wszystkimi dyryguje jeden koleś, który właśnie odkrył w sobie duszę lidera. Osobiście lubię gry kooperacyjne, ale pod jednym warunkiem: że są cholernie, wręcz frustrująco trudne. Tylko wtedy smak zwycięstwa jest pełny i słodki. Gdy jeszcze przed momentem blada ze stresu ekipa graczy, która truchlała na widok kolejnego nieszczęśliwego zdarzenia na planszy, w jednym momencie wybucha nieokiełznaną radością w wyniku spektakularnej, lub po prostu szczęśliwej akcji – wiem, że jest to dobra gra. I takie też znajdują się w poniższym rankingu.

#1 Ghost Stories

Ghost StoriesWłaściwie nie wiem, co takiego ma ta gra w sobie, że wciąga jak najbardziej pasjonująca książka czy film, i wzbudza tyle emocji. Rozgrywka jest właściwie mało dynamiczna, a mniej więcej od trzeciej tury zaszczepia w nas przekonanie, że oto zbliża się rychły koniec naszej przygody i właściwie nic już nie możemy zrobić. Wybucha więc gorąca dyskusja nad tym, jakby tu jeszcze przedłużyć tę agonię, jak sprawić, żeby te cholerne upiory przestały nas nękać. Ludzie chodzą wokół stołu, odpalają papieros od papierosa i obgryzają paznokcie. Aż wreszcie ktoś wpadnie na jakiś genialny manewr, który da nam cień nadziei na przetrwanie. Do następnej tury… Gdy przegramy pięćdziesiąty raz z rzędu i dotrze do nas, że to najniższy poziom trudności, mamy ochotę wyrzucić Ghost Stories za okno, uprzednio podpalając pudełko. Ale potem myślimy sobie, że przecież nie pokona nas jakaś durna gra i po raz kolejny siadamy do stołu. W Ghost Stories gracze wcielają się w postaci mistrzów tao, którzy bronią wioski przed zakusami demonicznego Wu-Fenga, który zsyła na nią najróżniejsze duchy i upiory. Każda z postaci posiada zestaw indywidualnych zdolności, które pozwalają skuteczniej odpędzać rozmaite zjawy – jednak tylko ich skoordynowane i efektywne wykorzystanie daje nam jakiekolwiek szanse. I to jest właśnie w Ghost Stories najlepsze – nieustanne kombinowanie i wspólne szukanie jak najbardziej optymalnych rozwiązań, które pozwolą nam przetrwać kolejną turę. Gra jest niesamowicie angażująca i emocjonująca.

#2 Robinson Crusoe: Adventure on the Cursed Island

RobinsonW Robinsonie wcielamy się w grupę rozbitków i naszym podstawowym celem jest przeżycie na bezludnej, dzikiej wyspie. Dodatkowo każdy scenariusz zakłada jakiś swój cel, którego zrealizowanie pozwala nam wygrać. Musimy więc szukać pożywienia, eksplorować teren, budować schronienie, polować, zbierać surowce, tworzyć kolejne sprzęty i tak dalej. Kilka partii zajęło mi przekonanie się do tej gry. Dopiero po tym czasie doceniłem to, jak elastyczna jest jej mechanika, dzięki której scenariusze mogą być naprawdę różnorodne. Po tym, jak już opanujemy jej podstawy, możemy przeżywać masę rozmaitych przygód, skupiających się na innych aspektach gry, zmuszające nas do różnych działań i odmiennego planowania. To bogactwo Robinsona powoduje, że ciężko jest się nim znudzić – po zagraniu jednego scenariusza możemy natychmiast siąść do drugiego i doświadczyć kompletnie innych odczuć i emocji.

#3 Posiadłość Szaleństwa

Posiadłość SzaleństwaNie jestem psychofanem Lovecrafta, wręcz przeciwnie. Jego opowiadania są dla mnie męczące i nużące, nie czuje w nich tego niesamowitego klimatu, który gdzieś się tam ponoć czai. Co innego Posiadłość Szaleństwa, która pod względem nastroju chyba nie ma sobie równych. I choć mam bardzo wiele zastrzeżeń do mechaniki tej gry, to jedno muszę Posiadłości oddać – rewelacyjne wykonanie i pomysłowe rozwiązania sprawiają, że wciągamy się w klimat właściwie już podczas układania planszy.  I właściwie tylko z tego względu znalazła się w tym gronie. Wiem, że jest cała masa zakochanych w Posiadłości Szaleństwa graczy i pewnie trochę im podpadam, ale nic na to nie poradzę. Dla mnie ta gra to klimat i nic ciekawego więcej.

#4 Cienie nad Camelotem 

Cienie nad CamelotWcielamy się w rycerzy Okrągłego Stołu i współpracując staramy się uchronić zamek Camelot przed różnymi niebezpieczeństwami. Nie wiem, jak mógłbym nie umieścić w tym zestawieniu Shadows over Camelot. Raz, że mam do tej gry wielki sentyment, dwa, że jest zwyczajnie dobra. Świetnie wykonana i przemyślana, bardzo prosta do ogarnięcia, a przy tym zwyczajnie satysfakcjonująca. No i motyw zdrajcy jest tu bardzo dobrze umiejscowiony. Rozgrywki, w których uczestniczą gracze mający już za sobą kilka partii zwykle zaczynają się od rzucania wzajemnych oskarżeń o to, kto jest zdrajcą. Ich echa nie milkną aż do jego ujawnienia, kiedy to zastępują je okrzyki „wiedziałem” i „a nie mówiłem”.

#5 Anioł Śmierci

Anioł ŚmierciPanie i Panowie, zapomnijcie o wszystkim, co przeczytaliście wcześniej. Oto najlepsza gra kooperacyjna, jaka została kiedykolwiek wydana. 😉 Po pierwsze dlatego, że to Warhammer 40000, w którym to uniwersum jest od lat zakochany. Po drugie dlatego, że klimat tego świata został tu oddany w sposób niesamowity i chociaż podczas gry mamy przed sobą tylko kilka kartoników, wydaje się, jakbyśmy przenieśli się na pokład statku kosmicznego i właśnie ładowali magazynek. Po trzecie i ostatnie, dlatego, że jestem nerdem, i przy Aniele Śmierci jaram się, jakbym znów miał trzynaście lat i z wypiekami na twarzy rzucał się na grupę goblinów podczas sesji w Dungeons and Dragons. Tyle emocji zamkniętych w tak malutkich pudełeczku.

8 Komentarzy

  1. W ostatnim topnięciu nie było Władcy, a teraz nie ma Pandemika… Co za gafy, będę musiał Was baczniej obserwować 🙂

    1. Zastnawiałem się nad umieszczeniem Pandemica w tym zestawieniu, ale w ostatniej chwili z niego zrezygnowałem na rzecz Posiadłości Szaleństwa. Właśnie ze względu na to, o czym wspomina Shubgami – choć gra ma wielu fanów, nam jakoś nie siadła. Natomiast gdyby to było TOP10, myślę że by się załapał. 🙂
      Poza tym, myślę sobie, że największą zaletą tego typu rankingów jest to, że prowokują do dyskusji i często ich świetnym uzupełnieniem są właśnie komentarze pod tekstem. 🙂 Wiadomo, że choćbyśmy uwzlędnili i 100 gier, zawsze którąś pominiemy – a zapewne znajdą się tacy, dla których będzie ona zdecydowanie warta uwagi. 🙂

      1. Wiadomo, że nie da się zadowolić wszystkich, ale zabolał mnie Anioł Śmierci. Mimo że klimat i otoczka super, to losowość tej gry, to jakaś porażka. Jak dla mnie jest w tej samej kategorii co Znak Starszych Bogów – raz do zagrania i do zapomnienia.
        Pandemic z drugiej strony ze względu choćby na nowoczesno-neutralny temat i regulację trudności nadaje się praktycznie dla każdego.

      2. Mnie akurat Anioł Śmierci zachwyca, chociaż szczerze mówiąc wcale się tego po nim nie spodziewałem. Przy wszystkich swoich wadach jest niesamowicie emocjonujący. A to rzecz, która jest chyba dla mnie w planszówkach najistotniejsza – fakt, że gra wzbudza emocje, nie pozwala błądzić myślami gdzieś indziej, angażuje. Stąd też jego obecność. Pandemic znowu nie ruszył mnie kompletnie – grał się miło, ale to wszystko i było mi w sumie wszystko jedno czy wygramy, czy przegramy.

  2. Oj, no Pandemica w takim zestawieniu raczej u nas nie uświadczysz, bo niezbyt nam podszedł. Ewentualnie w przyszłości może pojawi się jakaś recenzja.

  3. dobre dobre dzięki za sugestie 🙂

  4. Zestawienie słuszne ale Posiadłość – niepełna kooperacja – jeden musi być po przeciwnej stronie. Ja zamiast dorzucę: Flash Point lub Conquest of Planet Earth lub Mice and Mystic.
    Choć może dwie ostatnie nie wszystkim podejdą. 🙂

  5. Nadal jestem zdania, że najlepsze gry co op to mmo, nigdzie nie ma takiej integracji a skrypy gotowce po którym razie mogą znudzić. No Portal 2 jest dobrym co opem jeszcze bo to świetna logiczna gra 😉

Dodaj komentarz