Merlin ZinZin, czyli co sił w nogach do Brocelinade. Recenzja

Merlin ZinZin to kooperacyjna gra familijna przeznaczona dla 2 – 6 osób. Historia jest prosta: Po tym jak Merlin ukradł księgę zaklęć Gra na parę - Merlin ZinZin#6.jpgojcu, czarownica Morfaga uwięziła chłopca w swoim zamku. Przyjaciele przyszli mu z pomocą i udało im się wypuścić przyjaciela na wolność. Teraz jednak wszyscy są w niebezpieczeństwie…  Merlin, Viviane, Lancelot, Artur i Ginewra muszą jak najszybciej dostać się do Brocelinade i uciec przed strasznym kotem czarownicy Morfagi, który ich ściga. Podczas gry nikt nie wciela się w żadną z pięciu postaci – gracze po kolei wspólnie kierują losem grupki kompanów. Jak tego dokonują? Pomocne im będą dwie plansze (plansza do gry i plansza czarów), pionki postaci, kostka i żetony czarów, niezbędna będzie też klepsydra, a żeby ta podróż nie była za łatwa w pudełku znajdziemy okrągłe karty efektów. Runda wygląda następująco: pierwszy gracz rzuca kostką, na której ściankach znajdują się symbole różnych sposobów rzucania żetonów czarów. Są to: pstrykanie, dmuchanie, rzucanie z góry czy jak w grze w boulle. Następnie odpowiednio używa po kolei 3 żetonów czarów. Jeśli trafimy w pole którejś z postaci bądź w jakieś zaklęcie wszystko jest w porządku (choć czasem czary płatają nam psikusy) i możemy użyć kolejnego żetonu czaru. Jeżeli jednak krążek wyląduje na trawie bądź na drzewach gracz traci dalszą możliwość rzucania czarów. Musi wtedy pociągnąć kartę efektów i wykonać zadanie, np. zrobić mostek lub przejść dookoła stołu jak robot z planszą czarów na głowie. Gdy zdarzy się tak, że żeton czarów wyląduje poza planszą gracz traci kolejkę, a następna osoba ma o jeden żeton czarów mniej. Wszystko to nie byłoby takie trudne i emocjonujące, gdyby nie kot czarownicy, który jest… klepsydrą. Kiedy klepsydra przesypie się do końca, obraca się ją i umieszcza na kolejnym polu. Gdy kot znajdzie się na polu z postacią, która jest widoczna (jeden z czarów pozwala uczynić postaci niewidocznymi; w tym celu obracamy je na drugą stronę) przegrywamy grę. Grę przegrywamy także wtedy, gdy kot będzie o jedno pole dalej niż jakiś niewidoczny bohater. Wygrać możemy wtedy, jeśli wszyscy przyjaciele dotrą do Brocelinade, bądź gdy dotrze czwórka, a piąta postać będzie niewidoczna.

Tematyka

shubgami: 5 – Świetny temat dla gry familijnej, a przy tym naprawdę doskonale oddany: jest przygoda, jest gonitwa, wręcz czuć pazury kota Morfagi, które wbijają nam się w skórę. Komiksowy klimat jak najbardziej przypadł mi do gustu. Jest moc!

gnom: 5 – Tematyka gry jest tu rewelacyjnie przedstawiona i Merlin ZinZin wręcz kipi tym komiksowym, rodzinnym klimatem. Serio, nie wyobrażam sobie, żeby mogło być lepiej.

Mechanika

shubgami: 5 – Spróbuję na początek jednym zdaniem: To najbardziej szalona i zwariowana (choć nie znoszę tych słów, ale akurat one dobrze oddają specyfikę gry) gra, w jaką przyszło mi zagrać. Zdaję sobie sprawę z pewnych jej niedociągnięć, trudno mi powiedzieć, czy wynikających z mechaniki, czy raczej z wykonania, np. czasem trudno określić na co/kogo wskazuje żeton czaru. Jednak przy całym tym wariactwie, masie pozytywnych emocji, pisków i wybuchów śmiechu gra zasługuje na maksymalną ocenę w tej kategorii. Przy czytaniu instrukcji moje oczy coraz bardziej otwierały się ze zdziwienia i rzucałam do Gnoma teksty w stylu: „Ej, tu trzeba dmuchać.”, „O lol, tu trzeba robić miny i skakać jak żaba!”. Merlin ZinZin to bodaj trzecia kooperacyjna gra, która po Zakazanej Wyspie i Aniele Śmierci szczerze mi się podoba. Zwykle cenię sobie rywalizację z przeciwnikiem, ale tu zmaganie się z czasem w zupełności mi wystarcza i powoduje napięcie, zwłaszcza, że są trzy stopnie trudności (w najtrudniejszym kot po prostu zaczyna gonitwę bliżej nas niż na innych poziomach). Z przyjemnością nawet słucham skierowanego w moją stronę: „Ty łajzo!”, kiedy po raz kolejny pstryknę poza Gra na parę - Merlin ZinZin#4.jpgplanszę lub zdmuchnę żeton w trawę. Początkowo myślałam, że spokojnie da się rozegrać partię bez sięgania po karty efektów (że niby tacy zręczni będziemy), ale… nic z tego! Zapomnijcie. 😀 Przygotujcie się za to na dawkę głupkowatych i śmiesznych zadań, których (mały minusik) szkoda, że nie przygotowano trochę więcej.

gnom: 5 – Zasłużona, najwyższa ocena – przede wszystkim za innowacyjność i to, jak znakomicie została wykorzystana. Właściwie już podczas czytania instrukcji przez Shubgami, obserwując jej reakcje, nie mogłem się doczekać, żeby spróbować w to zagrać. Po pierwszej partii wykrzyknąłem entuzjastycznie, że to najlepsza gra świata i chcę teraz grać tylko w nią. Cóż, przyznaję, nazbyt entuzjastycznie, bo kiedy pierwsza fala podekscytowania opadła, pomyślałem, że jednak w coś innego też mógłbym zagrać. Merlin ZinZin jest absolutnie szalony – rzucasz kostką, potem pstrykasz albo dmuchasz żeton, żeby móc przesunąć pionka i cieszysz się jak głupi, że ci się udało. Chociaż tak naprawdę największą radość daje błąd kompana, który zmusza go do wykonania jakiegoś zadania z karty. Czasem warto przegrać, byleby tylko ktoś wymieniał składniki magicznego eliksiru, chodził dookoła stołu jak żaba, albo na przykład cała grupa udawała stonogę. Ok, dla drętwego towarzystwa to będzie udręka, ale dla ludzi podchodzących do życia z minimalnym chociaż dystansem, niezależnie czy w wieku 10 czy 50 lat, będzie to świetna rozrywka. Merlin ZinZin jest zaskakująco regrywalny – po każdej partii mieliśmy od razu ochotę na kilka kolejnych. Fakt – po przekroczeniu pewnej bariery, czasem trzech, czasem pięciu gier pod rząd, odczuwa się przesyt i grę trzeba na jakiś czas odłożyć. Ale na drugi dzień wracamy do niej znów pełni entuzjazmu. Jedyny, malutki minusik Merlina, to troszkę zbyt niski poziom trudności, szczególnie dla nieco starszych graczy. No, ale gra jest właściwie dedykowana przede wszystkim dzieciom (akurat!), więc trudno oczekiwać, że będzie ciężko jak w Aniele Śmierci. 😉

Wykonanie

shubgami: 4 – Gra jest ładna i dobra jakościowo, choć wydaje mi się, że grafiki docenią raczej starsi gracze, ale to tylko moje spostrzeżenie niepoparte doświadczeniem (nie grałam w grę z dziećmi). Do czego można się przyczepić: szkoda, że na kostce nie wypalono symboli, jak użyć żetonów czarów, a wybrano najprostsze rozwiązanie – naklejki. Choć może zrobiono to z myślą o dzieciach, które lubią takie prace manualne. Trochę przeszkadza mi, że znaczniki pstrykania i curlingu (przesuwanie palcem żetonu) są do siebie podobne i zawsze muszę krzyczeć: „Pstrykam czy posuwam?!”, jakkolwiek to brzmi.

gnom: 4 – Ilustracje i oprawa graficzna są absolutnie genialne. Wykonanie poszczególnych elementów jest niezłe, choć do paru rzeczy można by się przyczepić – np. do drobnych odprysków plastiku na klepsydrze, albo do wspomnianych przez Shubgami naklejek zamiast „trwałych” symboli, czy nieco chyba jednak zbyt cienkich kart. Ale to drobiazgi. Poza tym nie mam zarzutów, dla mnie symbole są jasne  i zrozumiałe.

Cena

shubgami: 5 – Grę można już kupić za 50 kilka złotych, choć ceny wahają się i do 80 zł. Niemniej nawet te ponad 70 złotówek wydają mi się ceną atrakcyjną.

gnom: 5 – Świetna cena dla świetnej gry. Tyle.

Czas rozgrywki

shubgami: 4 – Zwykle jest idealnie, ale czasem rozgrywka może trwać za krótko. Najlepiej jest wtedy, kiedy wydaje nam się, że kocur Gra na parę - Merlin ZinZin#7.jpgjuż… już jest na polu, gdzie spokojnie stoi sobie Artur, ale w ostatniej chwili komuś udaje się upuścić żeton właśnie na polu z Arturem. Czasem jednak się nie udaje (jeśli zależałoby to od, na przykład, mojego pstryknięcia to nie ma opcji, żebyśmy wygrali ;)) i wtedy następuje małe rozczarowanie, że to już. Nie przeszkadza to jednak rozpocząć kolejnego pojedynku z czasem.

gnom: 4 – W zasadzie zgadzam się z Shubgami. Zazwyczaj trudno narzekać na czas gry, bo trwa tyle, ile powinna. Czasem jednak zdarza się, że kończy się szybciej, niżbyśmy sobie tego życzyli.

Skalowalność na dwie osoby

shubgami: 4 – Zdziwiło mnie to, ale naprawdę fajnie grało nam się we dwójkę. Jest wtedy prościej – mniej czasu zajmuje przekładanie planszy czarów, czy podawanie sobie kostki, a i niektóre grupowe karty efektów łatwiej zrealizować we dwójkę. Oczywiście, jak to bywa z tego typu grami, gdzie górę bierze zabawa, śmiech, a nie móżdżenie, lepiej jest wtedy, jak więcej osób siada do stołu. Wtedy też Merlin ZinZin jest trudniejszy i jeszcze bardziej pokręcony. 🙂

gnom: 3 – Na dwójkę jest fajnie, ale mniej fajnie niż na przykład na cztery, albo pięć osób. Im nas więcej, tym weselej i zabawniej. I choć Merlin ZinZin to nie będzie raczej tytuł często wyciągany przy okazji dwuosobowej rozgrywki, to bez wątpienia nie zakurzy się przez to na półce, bo jest świetną pozycją dla większej grupy.

Podsumowanie:

shubgami: Ciekawe, pozytywnie zaskakujące rozwiązania mechaniczne. Być może nie rewolucyjne (nie wiem, nie spotkałam się z czymś podobnym, ale może już coś takiego było), ale po prostu świetne i tak pozytywnie rozbrajające. Gra sprawdzi się w gronie dorosłych i, choć nie grałam w takim towarzystwie, w gronie dzieci i dorosłych oraz samych dzieci. Myślę, że Merlin ZinZin to idealna opcja na pierwszą familijną planszówkę dla pociech – jest prosta i na bank sprawi, że zaciągnięcie nowych graczy do swojej załogi. Polecam!

gnom: Świetna gra. Szkoda miejsca, żeby wymieniać komu się ona spodoba, dlatego skupię się na tych, którym nie przypadnie do gustu. Po pierwsze będą to na pewno smutasy, których gry tego typu po prostu nie bawią. Po drugie hardkorowcy, którzy radość znajdują tylko w kilkugodzinnych posiedzeniach nad skomplikowanymi tytułami. Po trzecie wreszcie tym, którzy nienawidzą gier kooperacyjnych. Cała reszta będzie zachwycona.

Ocena: 88% zadowolenia
shubgami: 27/30
gnom: 26/30
Łącznie: 53/60

Dziękujemy wydawnictwu Hobbity.eu za przekazanie gry do recenzji.

wydawnictwo Hobbity.eu

Jedna uwaga

  1. […] Merlin ZinZin (wiek: 7+) – Ostatni hit wśród gier familijnych, który na pewno sprawdzi się wśród dorosłych i dzieci oraz wśród samych dzieci, nawet ze dwa lata młodszych niż sugerowany wiek graczy. Ta gra świetnie integruje, jest prawdziwą zabawą i choć nie miałam okazji grać z dziećmi to podczas kilku partii to my z Gnomem i jego bratem byliśmy dzieciakami – graliśmy z mamą Gnoma. […]

Dodaj komentarz